Na wstępie chciałam kochani podziękować za trzy polecenia
Google mojego pierwszego postu. To wiele dla człowieka znaczy, szczególnie w
trudnych początkach. Jesteście kochani. Z racji tego, że jest to mój drugi post
chciałam jeszcze dodać parę informacji o mnie, uporządkować to wszystko Wam i
sobie. Tak jak wspominałam pochodzę z
małej miejscowości. W sumie to od początku nie było mi łatwo … Nie powiem, dzieciństwo miałam wspaniałe za sprawą
dziadków, każdemu bym takiego życzyła.
Gorzej ze szkołą. Od kiedy sięgam pamięcią nie byłam akceptowana. Nigdy
nie wiedziałam dlaczego ale pewnie jak to
i w innych szkołach, zawsze musi być jakiś kozioł ofiarny. Najgorzej było w gimnazjum, żeby nie pewne osoby nie wiem co by ze mną
było… Później gdy już myślałam, że mam wszystko
poukładane w głowie to okazało się, że żyłam w kłamstwie.. ok ale od
początku. Mojej rodzinie nie przelewało
się, ojciec jeździł do Niemiec ale później coś nie wyszło i nie wiem z jakiej
inicjatywy ale postanowił ruszyć za ocean do USA, gdy moja siostra miała dwa
lata. Tam poznał jakąś kobietę, mama
później zaczęła się domyślać co on tam wyrabia i chciała być z nim w USA. Dwa
lata później dołączyła do niego. My z siostrą miałyśmy również polecieć tam na
wakacje ale przez głupią zmianę paszportów nie wyszło… W sumie do tej pory
zastanawiam się jak wyglądało by moje życie.
Żałuję, że nie ma żadnego „magicznego
podglądu” aby to sprawdzić. Możecie się
śmiać, ale naprawdę wielu z nas by takie narzędzie się przydało.. ile błędów
byśmy w życiu nie popełnili… ale nie ma co gdybać … pewnie miała bym lepsze
życie … kto wie. Mijały lata… po prawie
10 latach wrócili do Polski. Wszystko wydawało się fajnie, wspólne świętowanie
mojej 18, letnie wypady nad wodę, a tak naprawdę mama zataiła przed nami, jak ojciec
ją traktował. Ten „człowiek” zmarnował nam 8 lat życia. Po
powrocie do Polski mimo iż zapewniał znów zachowywał się nagannie. Na szczęście mama wyleczyła się z toksycznego
związku i wszystko idzie ku lepszemu. Mam nadzieję, że mój życiowy pech ucieka tam
gdzie pieprz rośnie… bo nie powiecie mi, ze pecha nie ma osoba która musi już
niestety opuścić Londyn(miało to miejsce w maju 2013 r.) na 2 dni przed tym jak
jego idol będzie tam na specjalnym spotkaniu rozdawał autografy…
Nie przedłużając jak pewnie zauważyliście koniec maja/
początek czerwca zapowiadają się dla mnie emocjonalnie i ciekawie za sprawą
moich idolek (może będzie o tym oddzielny post lub akapit). Jak to mówi moja siostra „jak się na coś
czeka to jest fajnie”. Ja wręcz ubóstwiam
to uczucie. Oczywiście analizując milion opcji jak te wyczekiwane dni mi
upłyną. Myślę też, że jest w tym jakiś
głębszy sens, bo w sumie jeśli człowiek na coś czeka, to zapewne ma cel w
życiu, a z kolei to sprawia, że nasza ludzka egzystencja nabiera sensu. Już nie mogę się doczekać czerwcowego wypadu
do Frankfurtu. Uwielbiam poznawać nowe miejsca,
obserwować jak toczy się tam codzienne życie. Z tego co widziała na
fotografiach to bardzo piękne miasto.
Ufff obyło się bez brody …. Ale tak na poważnie to nie
rozumiem po co organizować konkurs z głosowaniem widzów jak potem się te głosy nie liczą…. Tak
kochani piję do bardzo ostatnio kontrowersyjnego tematu Eurowizji. W sumie nie
ma się co dziwić, że telewidzowie się zbulwersowali. Sama bym się wkurzyła
gdyby moje pieniądze poszły w błoto. .. Nie rozumiem tylko tego „ataku” na zwycięzcę.
Wiem, wiem wszystko co jest inne to znaczy, że można się z tego pośmiać i jest fajne ale nikt nawet nie chce wykrzesać
choćby trochę wysiłku w zrozumienie przekazu piosenki. Oczywiście są osoby, które mają pozytywny
stosunek do całej sprawy ale niestety są i osoby nietolerancyjne, które coraz
częściej w skrajnych przypadkach są niebezpieczne dla społeczeństwa… Powiem
Wam, że nie spodziewałam się, że Cleo tak dobrze wypadnie i będziemy mieli powrót
w dobrym stylu do konkursu Eurowizji. Tym pozytywnym akcentem żegnam się z
Wami.
nie oglądałam, ale widziałam kawałek na necie i popisu zbytnio nie było ;)
OdpowiedzUsuńMoje zaskoczenie trwa do dziś i wynikiem Polaków i Austriaków...
OdpowiedzUsuń